Polak, Węgier, dwa bratanki i do szabli, i do szklanki…
a w wersji Węgierskiej Lengyel, magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát. Jeśli właśnie próbujesz łamać język i wymówić to przysłowie to daj sobie spokój, ale przejdźmy do mojego Erasmusa, który spędziłam właśnie w Budapeszcie. No i jak to się zaczęło.
Jak wybrałam Budapeszt?
Przypadkowo, bo chciałam jechać do Vigo (Hiszpania), ale w dniu podejmowania decyzji kolega, który wybierał się ze mną, Kamil eS. powiedział, że znajoma była w Budapeszcie i było wspaniale. No więc myślę sobie, dobra niech będzie. W końcu program oferuje 12 miesięcy za granicą. Stwierdziłam więc, że przecież po powrocie mogę wybrać jeszcze jakiś inny kraj na kolejny raz.
A po wyborze kraju…
pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam pogodę, bo jestem ciepłolubna i kiedy zobaczyłam, że w zimę najniższa temperatura to -5 stopni to pomyślałam, że biorę namiot i zamieszkam na wyspie Św. Małgorzaty, aż do listopada. A jak wyglądał początek w rzeczywistości? Możesz dowiedzieć się z relacji Kamila. Ja mogę dać ci jedną radę. Jeśli wiesz, że dostałeś się na studia w wybranej uczelni, to od razu zacznij szukać mieszkania. Wtedy możesz znaleźć coś taniego. Wprawdzie są dwie drogi, albo wcześniej szukasz, albo tak jak my – jedziesz na pełnym spontanie. Jednak jest to opcja dla lubiących nieplanowane przygody.
3, 2, 1…
no i się zaczęło. Po spokojnym weekendzie zapoznawczym miasta, nadszedł poNIEdziałek. Rozpoczynał on nasz Preparation Week. A po co? Żeby się poznać, zintegrować, dowiedzieć co nieco o Węgrzech i mieć mały obraz tego co nas będzie czekać przez najbliższe kilka miesięcy. Świetna była nauka języka węgierskiego. Kiedy w pierwszym hostelu na pożegnanie usłyszałam viszontlátásra [wisontlataszra] to nie wiedziałam, czy pan mnie obraża czy pozdrawia. Węgrzy nas nie rozumieją, a my ich, ponieważ ich język jest odmienny od naszego słowiańskiego języka. Choć zdarzają się wyjątki. Wielu Węgrów ucząc się historii, uczy się poszczególnych polskich słów.
“Węgierskie morze” Balaton
To tak naprawdę największe jezioro na Węgrzech. Polecam odwiedzić to miejsce nawet we wrześniu, kiedy temperatura wciąż utrzymuje się w granicach 30 stopni. Nasza podróż z Budapesztu trwała około 2 godzin. W 15 minut dotarliśmy z przystanku do “ węgierskiego morza”. We wrześniu jest spokojnie i można wybrać sobie najlepsze miejsce, gdyż jest już po sezonie. Dlatego nie pozostaje nic jak tylko rozkoszować się spokojem i czystą wodą.
Węgry – kraj wód termalnych, wina, papryki?
Nie tylko. Mają wiele przysmaków czy potraw, które warto spróbować jak np: Pöttyös Túró Rudi (Turo Rudi) – batonik. Wina z regionów Tokaj i Eger, wino musujące Törley – przecież to kraj win, więc do wyboru do koloru. Do domu przywiozłam kilka butelek wina, które były bez porównania z tymi, które są sprzedawane w Polsce. Warto spróbować örkölt, czyli gulasz węgierski, który jest zupą, lub lángos (langosz) – placek smażony na oleju. Pálinka – owocowa wódka zbliżona nieco do naszej śliwowicy tyle, że produkowana jest z gruszek, jabłek, moreli, morwy i czereśni.
Oprócz słynnych imprez muzycznych, które zazwyczaj odbywają się w okresie letnim, można było uczestniczyć w festiwalach ciasta, wina, czy piwa.
Papryka – trudno jej nie zauważyć. Prawie wszystko jest z papryką: pasty, sosy, papryki w proszku, w pęczkach, wędzone słodkie lub pikantne. Jesteś fanem papryki? Na Węgrzech znajdziesz swój raj.
Na uczelni
System nauczania wygląda trochę inaczej niż w Polsce. Przedmioty, które akurat wybrałam
z koordynatorką, były idealnym uzupełnieniem tego, co studiuję w Kielcach. Moje zajęcia zwykle wyglądały następująco: najpierw ok. 20-30-minutowy wstęp prowadzony przez wykładowcę, a później część praktyczna. Część robiliśmy samodzielnie, bądź w grupie. Ze względu na to, że jestem na dziennikarstwie, pisaliśmy dość dużo. Robiliśmy różne analizy zachowań ludzi w różnych kulturach i krajach, firmy i zasady ich działania. Zwykle wykładowcy wymagają dużej aktywności, przez co można usłyszeć wiele ciekawych rzeczy. A przez to mogłam dowiedzieć się jakie stereotypy dotyczą danego kraju, bądź jak funkcjonuje dany kraj. Przy okazji, jeśli macie małą wiedzę o własnym kraju i o aktualnych wydarzeniach, to czas to naprawić. Na Erasmusie przyda się wam większa wiedza odnośnie naszego kraju, aby móc przekazać ją kolegom z innych krajów.
Moje święta…
planowałam wspólne święta z innymi Erasmusami. To trochę osobista historia, ale być może będzie dla was ciekawa. Od jednego znajomego węgra, który pokazał mi wiele pięknych i ciekawych miejsc w tym cudownym kraju, dostałam zaproszenie na wyjazd do Austrii do jego rodziny na święta. Oczywiście zgodziłam się. Wyjechaliśmy 24 grudnia. Zwiedziliśmy Wiedeń i świąteczne kiermasze. Wieczór spędziłam w gronie rodziny mojego kolegi, delektując się tradycyjnymi przysmakami tamtych terenów, jak również daniami węgierskimi. Drugi dzień spędziliśmy zwiedzając tamtejsze okolice. Dostałam również propozycję zbioru kwiatów w pobliskich górach. Na tą wycieczkę wyruszyliśmy rowerami o 22, aby zdążyć przed północą. Mimo tego, że byliśmy zmęczeni, przemoczeni i po kostki w błocie, to udało nam się zebrać przepiękne kwiaty. Jaki był cel zbierania tych kwiatów? Rodzinna tradycja mówi, że kwiaty zapewnią bogactwo.
Myślę, że nie trzeba tłumaczyć dlaczego warto skorzystać z tego programu. Nawet jeśli ktoś czuje strach i ma opory, trzeba pamiętać, że to jest nic. Strach mija po jakimś czasie i pozostają cudowne, niezapomniane wspomnienia. Za jakiś czas muszę tam wrócić. Teraz powoli układam plan odwiedzenia znajomych z Erasmusa, z którymi zacisnęłam więzi i trudno było się nam rozstać. Korzystajcie z życia i przede wszystkim z Erasmusa, bo to może okazać się wasz najlepszy czas w trakcie całych studiów!
Aleksandra Jakubczyk
You must be logged in to post a comment.